Siedziałem na wygodnym, skórzanym fotelu w jednym z
pokoi hotelowych. W mojej prawej dłoni spoczywała szklanka jakiegoś gorzkiego
whiskey. Wtedy w moje myśli wpłynęła ona. Jane. Kątem oka spojrzałem na
niebieski materiał leżący tuż przede mną. Od razu skojarzył mi się z jej
oczami. Kiedyś były bardziej uśmiechnięte, wesołe, żywe. Teraz są inne. A może
po prostu mi się wydaje…
-Ja już pójdę – powiedziała niewysoka blondynka,
ucałowała mnie w policzek i wyszła.
Nawet nie zareagowałem. Bo po co? W głowie wciąż
miałem obrazy szatynki z pięknymi błękitnymi oczyma i cudownym uśmiechem. To
była Jane. Była piękna. Nie. Wróć. Ona jest piękna. Jest moja i tylko moja.
- Niech lepiej ten chuj Styles trzyma się od niej z
daleka – warknąłem sam do siebie i wziąłem małego łyka alkoholu, który już po
chwili pływał w mojej krwi.
Wstałem i podszedłem do okna. Podziwiałem widok
pięknego Londynu. Ale w mojej głowie wytworzył się o wiele piękniejszy obraz.
Brązowowłosa dziewczyna z pięknym uśmiechem. Kobieta idealna. Ma w sobie
wszystko, czego szukam w kobiecie. Jest niesamowita, mądra, wszechstronna, a
przede wszystkim moja.
- Zabiję tego gnojka, jeśli położy na niej swoje łapy.
Weszliśmy do miło urządzonego pomieszczenia. „Starbucks Coffie” przeczytałam napis
nad ladą, za którą stały dwie kelnerki. Rozglądając się po lokalu szukałam
jakiegoś wolnego stolika, gdyż dziś był wyjątkowy ruch.0
- Może tam? – cichy szept owiał moje ucho, a na karku pojawił
się dreszcz. „Miły…”
Spojrzałam w kierunku wskazanym przez Harry’ego i
kiwnęłam głową, gdy spostrzegłam wolny stolik pod oknem. Pokiwałam na zgodę i
już zmierzaliśmy do miejsca.
- Dziękuje – uśmiechnęłam się, gdy Harry, jak na
dżentelmena przystało, odsunął mi krzesełko, bym mogła usiąść. „Dobrze wychowany”
- Na co ma pani ochotę? – zapytał wpychając mi w ręce
menu, które chwilę temu przyniosła jedna z kelnerek.
- Hmm… - udawałam zamyśloną przeskakując wzrokiem po nazwach przeróżnych
napojów. „O, to może być dobre” – Caffiè Mocha… brzmi całkiem
ciekawie. A ty co bierzesz?
- Ja też skuszę się
na Caffiè Mocha.
Po
złożeniu zamówienia, znów pochłonęła nas rozmowa, tak jak przez ostatnią
godzinę. „Ale z niego gagatek”
- Mogę cię o coś zapytać? – zaczął Harry nieśmiało
posyłając mi uśmiech. Na jego twarz wpełzł wredny rumieniec, który był tak
słodki, że nie sposób się nie uśmiechnąć.
- Czemu nie… - odpowiedziałam – pytaj.
- Ty i Chris… Jak długo jesteście razem? – „Eee…” zdziwiło mnie jego pytanie, ale
nie chciałam tego pokazywać. Jak to mówią: „Wolałam
zachować kamienną twarz.”
- Półtora roku. Poznaliśmy się na urodzinach u
wspólnego znajomego i tak jakoś… zaczęliśmy się spotykać – mówienie o Chrisie
nie przychodziło mi łatwo. „Nie dziwię
się” dodał głos mojej podświadomości. – A ty masz kogoś?
Harry nie zdążył mi odpowiedzieć, gdyż przerwała mu
dziewczyna niosąca nasze napoje. Podziękowaliśmy i wróciliśmy do tematu.
- Nie. Obecnie jestem singlem – zaśmiał się, a ja
razem z nim. „Wszystko fajnie, pięknie,
ale skąd we mnie uczucie ulgi?” – To znaczy, prawie jestem singlem.
- Prawie, singlem? To znaczy? – zaintrygowała mnie
jego odpowiedź.
Harry pochylił się delikatnie nad stolikiem
przybliżając twarz do mojej, a przez jego bliskość, moje ciało przeszył
niespodziewany, ale bardzo przyjemny dreszcz.
- Jestem w potajemnym związku z.. – przerwał tylko po
to, by jeszcze bardziej zbliżyć się do mojego ucha - … batonami Twix, ale ciii…
nikomu nie mów.
Moja klatka piersiowa zawibrowała, a z moich ust
wydobył się śmiech.
- Dobrze kochasiu, nie zdradzę cię i.. twojej miłości
– próbowałam się nie śmiać, ale przypominając sobie obiekt jego pożądań nie
sposób było się powstrzymać i znów parsknęłam śmiechem, tak, że pół Starbucks
spojrzało w naszym kierunku. Moje policzki, jak na zawołanie, przybrały kolor
dorodnego pomidora.
- Ślicznie się rumienisz, wiesz? – Harry posłał mi
czarujący uśmiech, a mnie coś ścisnęło w brzuchu.
Tym stwierdzeniem jeszcze bardziej powiększył obszar
zaczerwienienia na mojej twarzy i teraz pewnie wyglądałam jak czerwona piłka.
- Daj spokój – szepnęłam zawstydzona i spuściłam
głowę, by powoli odzyskać swoje stałe kolory.
- Ale ja mówię prawdę. Nie wiele dziewcząt rumieni się
w tak uroczy sposób jak ty.
- Hej! Ty podrywaczu! Uważaj, bo poskarżę się Twix’om,
że je zdradzasz.
Mina loczka zmieniła się. Z pewnego siebie uśmiechu, z
jego ust ułożył się grymas, ale chwilę później uniósł kąciki do góry.
- Wiesz, Twix’y są dwa w jednym opakowaniu. Myślisz,
że co one tam robią? – jednoznacznie poruszył brwiami.
- Eee… rozmawiają? – mój głos nie ukrywał rozbawiania
naszą, jakże mądrą konwersacją.
Chłopak zaśmiał się dźwięcznie i spojrzał na mnie
wciąż cicho chichocząc.
- A więc tak to się teraz nazywa… - uśmiechnął się do
mnie tajemniczo, ale wiedziałam, że robił sobie żarty, gdy po niespełna kilku
sekundach zachichotał.
- Wiesz, my też rozmawiamy… - dodałam, po czym
spojrzałam na Harry’ego.
Widać było radosny błysk w jego oku, gdy popatrzył na
mnie. Roztapiałam się pod wpływem tej zieleni. To niesamowite uczucie.
- Ale nasza rozmowa ma nieco inne zasady.
- Rozumiem.
Odpowiedziałam i podniosłam do ust swój napój i
wzięłam łyka. Widziałam tą nutkę zafascynowania na jego twarzy, gdy, wcale nie
specjalnie, oblizałam ponętnie usta z białej piany, po czym odstawiłam szklankę
na stolik.
Harry chyba chciał się zemścić za moją małą torturę i
powtórzył moje ruchy, tyle, że w jego wykonaniu było to o wiele seksowniejsze. „Jane, o czym ty myślisz…” skarciłam
się.
- To może… - zaczął loczek błądząc wzrokiem po mojej
twarzy. - …byśmy poszli do…
Nie dokończył, gdyż jego telefon zadzwonił. Przeprosił
i odebrał.
- Halo… Tak… W Starbrucks’ie… Muszę?... Dobra –
ostatnie słowa wypowiedział z wielkim grymasem na twarzy.
- Przepraszam cię Jane, ale muszę iść. Praca wzywa! –
uśmiechnął się i wstał od stolika.
- Nic się nie stało, obowiązki są ważne.
Harry wstał, pożegnał się ze mną całusem w policzek i
wyszedł, a ja znów zostałam sama. Dopiłam swój napój i wyszłam.
Jakoś tak bez Harry’ego jest dziwnie. Tak inaczej. I to
wcale nie jest fajne uczucie. Wręcz przeciwnie, jest okropne. Tak jakbym była
układanką, a Harry byłby ostatnim puzlem. Bez niego jestem nie kompletna. „Zakochaaaaałaś się!” zabrzmiał śpiew
Amorków w mojej głowie, ale szybko ich przepędziłam. Wcale nie jestem
zakochana. Nie i koniec! „Sama się nie chcesz do tego przyznać…” No fajnie,
teraz zamiast rozmawiać z Loczkiem, prowadzę zawziętą konwersację z moim drugim
i trochę dziwnym „ja”.
Powoli kroczyłam uliczkami Londynu, zmierzając prosto
do domu, o tej porze pustego. Chris był w pracy, wróci dopiero wieczorem. Może
to i lepiej, że pracuje całe dnie.
Nawet się nie zorientowałam, kiedy wpadłam na kogoś i
upadłam na ziemię, a ów nieznajomy też spadł na tyłek.
Spojrzałam na tą osobę, którą okazał się być
nieprzeciętnej urody chłopak… „Anioł?”
____________________________________________________________
Wróciłam! Trochę mnie tu nie było.. ale wróciłam. Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale na dzień dzisiejszy jestem w stanie napisać tylko tyle :) x
Na kogo wpadła Jane?
Kto dzwonił do Harry'ego?
Czy Chris się zmieni pod wpływem zazdrości?
Ciesze się ,że wróciłaś i piękny imagin, czekam na następnego :)
OdpowiedzUsuńWSPANIAŁY ♥
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM TEGO BLOGA, TĄ OPOWIEŚĆ I CIEBIE JAKO ZNAKOMITĄ PISARKĘ ♥_♥
czekam nn ;)
Całujee LOLAA ;***
+ ZAPRASZAM NA BLOGA Z OPOWIADANIEM O NOWEJ PRZYJAXNI JEDNEGO BOYSBANDU I DWÓCH DZIEWCZYN. CAŁA ICH PRZYJAŹŃ NIE BĘDZIE WIODŁA RADOŚCI LECZ TEŻ MASĘ CIERPIENIA. PROSZĘ ZRÓB TO DLA MNIE I POZOSTAW COŚ PO SOBIE TO BĘDZIE TAKA JAKBY ODWDZIĘCZNOŚC ZA UŚMIECH JAKI JA WYWOŁUJE LUB TEŻ NIE NA TWOJEJ TWARZY ;)
http://inlifebeautifulthereareonlytimes.blogspot.com/