Jeszcze raz poprawiłem moją śnieżnobiałą koszulę wraz
z szarym, rozpiętym płaszczem i wcisnąłem przycisk dzwonka. Słychać było, jak
po całym domu rozlega się jego melodyjny dźwięk. Jeszcze chyba nigdy się tak
bardzo nie denerwowałem. „A jak palnę
jakąś głupotę?” Normalnie jakbym właśnie miał poznawać przyszłych teściów,
a to przecież tylko spotkanie z nowymi znajomymi. Mokre ręce wytarłem o swoje
ciemne jeansy. Próba uspokojenia oddechu i nierytmicznie bijącego serca
niestety nie powiodła się. „Dam radę, przecież
to tylko Jane.” I Chris oczywiście.
Po pary sekundach, które wydawały się być długie
niczym godziny, usłyszałem zbliżające się ciężkie kroki. Wziąłem jeszcze kilka
głębokich westchnięć. „Wdech, wydech,
tylko nie zapomnij o oddychaniu.”
- Cześć, Harry – drzwi się otworzyły i wyłoniła się
postać niedawno poznanego mężczyzny. – Wejdź.
- Cześć – powiedziałem nieco drżącym głosem, wchodząc
do mieszkania.
Już u progu w moje nozdrza uderzyły jakieś przepiękne
zapachy. Jak zgaduję dochodziły z kuchni. W powietrzu unosiła się również
delikatna woń słodkich kobiecych perfum. „Playboy…”
Zdjąłem z siebie zewnętrzne odzienie i odwiesiłem na wieszak.
- W tę stronę. – Chris dłonią wskazał kierunek, w
którym obaj się udaliśmy.
Myślałem, że ten korytarz nie ma końca. „Albo ja się tak wlecze…” Na beżowych
ścianach było mnóstwo różnych zdjęć. Na każdym była uśmiechnięta Jane z
Chrisem. Jak się przytulali, całowali. W kilku słowach ujmując nie szczędzili
sobie czułości. „I znów to dziwne
uczucie” pomyślałem, gdy coś spowodowało niespotykane wcześniej uczucie w
brzuchu. „Motylki?” Na pewno nie…
W końcu weszliśmy do przestrzennego salonu. „Całkiem przytulnie.” Pomieszczenie
utrzymane było w barwach wściekłej czerwieni i ciemnego brązu. Gdzieniegdzie na
ścianach była tapeta w odcieniach bieli i srebra. Krwisty dywan idealnie
współgrał z kasztanowymi meblami i
stołem wraz z krzesłami. Czerwona zastawa dopełniała wszystko. Całe
pomieszczenie było świetlone jedynie świecami stołowymi w tym samym kolorze co
naczynia, ustawionymi na szarym świeczniku. „Miło.”
Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić zza ściany, zgaduję,
że z kuchni, wyłoniła się kolejna znajoma mi postać. „Piękna postać!” Na czarnej koronkowej sukience miała dodający jej
uroku kolorowy kuchenny fartuszek. Ciemne włosy upięte w wysokiego kucyka
delikatnie łaskotały ją po karku. Niesforne kosmyki wysunięte zza ucha
przeszkadzały jej, więc poprawiała je dłonią. Wyglądała… aż brak słów. „Seksownie?”
- Witaj, Harry – dziewczyna podeszła do mnie i
przytuliła na powitanie, a mi serce omal nie wyskoczyło z piersi.
- Cześć, Jane. Masz bardzo ładny fartuch.
Spojrzała na swój strój, po czym podniosła głowę i
znów mogłem usłyszeć jej melodyjny śmiech. I te urocze rumiane policzki. „Mówią, że nie ma ideałów… a ja właśnie
widzę jeden.”
- Oh, dziękuje – uśmiechnęła się – Proszę usiądź.
Zaraz przyniosę kolację.
Posłała mi przyjazne spojrzenie i już po chwili
zniknęła w kuchni.
- No, Harry… - zaczął Chris siadając na miejscu naprzeciwko
mnie. – Czym się zajmujesz?
„Serio? Nie wie kim
jestem?!” powiedział kpiąco głos w mojej głowie. Muszę
przyznać mu rację. Jestem jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób na świecie,
a on się pyta, czym się zajmuję? To było nieco dziwne, ale z drugiej strony nie
każdy musi mnie znać. „A może to i
lepiej?”
- Ja jestem muzykiem – uśmiechnąłem się do niego. –
Należę do zespołu, One Direction. Koncertuję razem z czwórką moich przyjaciół.
- O, naprawdę? Wybacz, ale nie słyszałem o was – mówił
lejąc do lampek czerwone wino.
- Dzięki – szepnąłem, gdy podał mi jeden z kieliszków
z alkoholem.
Od razu upiłem łyk, by się trochę rozluźnić. Wciąż
czułem się niezręcznie. Zwłaszcza w obecności Chrisa. „Ciekawe dlaczego…”
- Nic nie szkodzi. Sporo ludzi nas nie rozpoznaje.
Dużo brakuje nam do Rolling Stones.
Zaśmiał się i skosztował cieczy, ze swojej lampki.
- A ty? Czym się zajmujesz?
- Pracuję w pobliskiej kancelarii. Jestem prawnikiem,
więc jeśli będziesz szukał jakiejkolwiek porady prawnej, służę pomocą.
Naszą krótką wymianę zdań przerwała Jane wchodząca do
pomieszczenia. Poderwałem się szybko, by pomóc dziewczynie z ogromną tacą,
którą niosła. „Przy niej Jane wydawała
się być taka drobna.” Powoli ująłem naczynie i tak jak sądziłem, ważyło
chyba z dobre pięć kilogramów. To jak ona je w ogóle podniosła?
- Dziękuje – cichutki szept wydobył się z jej
czarujących ust, które z każdą kolejną chwilą kusiły mnie coraz bardziej.
Odstawiłem ją na stół i zająłem swoje miejsce.
Dziewczyna odkryła pokrywę, a moim oczom ukazało się chyba z dziesięć porcji
ogromnych tacos. „Dobrze, że nie ma z
nami Nialla” zaśmiałem się w myślach.
- Mniam… - wymsknęło mi się, gdy poczułem zapach dania
rozchodzący się po pomieszczeniu.
- Częstuj się – Chris wziął od razu potrójną porcję. –
Smacznego.
Jane niepewnie usiadła obok swojego chłopaka i
nałożyła sobie jedną porcję. Przez chwilę patrzyłem ze smakiem na potrawę, aż w
końcu i jak wziąłem sobie taco, i zacząłem je smakować.
- Dziękuje… Już więcej nie zmieszczę – oparłem się o
oparcie krzesła, głaszcząc się po brzuchu. – Naprawdę było przepyszne. Nigdy w
życiu nie jadłem czegoś tak pysznego.
Kątem oka widziałem, jak policzki Jane przybrały kolor
mocnego róży pod wpływem mojego komplementu. Podniosła wino do ust i
skonsumowała. Nie wiem dlaczego, ale w jej wykonaniu było to takie…
podniecające. „Boże, o czym ty myślisz,
Styles!” Jej wargi zaczynają doprowadzać mnie do istnego szaleństwa. A ona
jakby na złość jeszcze oblizywała je ze smakiem. „Nie kuś losu, Jane.”
- Ja również już nic w siebie nie włożę – westchnął
Chris śmiejąc się pod nosem.
- Odezwał się ten co zjadł połowę tego, co było na
tacy – teraz to ja śmiałem się z niego.
Podczas posiłku zdążyliśmy się trochę poznać. Są
naprawdę miłymi ludźmi. „Janie…” Mogę
się cieszyć, bo moimi sąsiadami się jest jakaś para staruszków. Będzie z kim
imprezować.
Po jadalni rozszedł się dzwonek telefonu. „Olly Murs? A my nie? Serio?!”
- Przepraszam, muszę odebrać.
Chris spoglądając na wyświetlacz swojego telefonu
odszedł do innego pokoju, by w spokoju porozmawiać z osobą dzwoniącą. Przez
chwilę Jane wydawała się być lekko zawstydzona, ale w końcu przemówiła.
- To może ja posprzątam – poderwała się z miejsca.
- Pomogę ci.
Jeszcze nigdy tak ochoczo nie podejmowałem się
obowiązków domowych, ale teraz to co innego. „Wiadomo dlaczego.” Gdy miałem chwycić jeden z pustych talerzy,
Jane w tym samym momencie wyciągnęła drobną ręką w jego kierunki. Nasze dłonie
się spotkały. „Coś niesamowitego…”
Czułem jakby prąd przeskakiwał między nami w miejscu, gdzie nasza skóra
delikatnie się stykała. Gwałtownie podniosłem głową w stronę tej pięknej
twarzy. Tęczówki o kolorze jamajskiego błękitu przeszywały mnie na wskroś. „Jak gdyby zaglądała prosto w moją duszę,
moje serce…” Zatonąłem w nich. Czułem jak pochłaniają mnie całego. Tonę. I
nie chcę żadnej pomocy. Nie chcę, aby ktokolwiek mnie ratował przed
odpłynięciem w głąb tego cudownego oceanu.
Łagodne muskania jej skóry powodowały dziwne dreszcze
i ciarki na ciele. Kształtne, czerwone usta, aż prosiły się o pocałunek. Powoli
przybliżałem się do jej twarzy, właśnie z tym zamiarem. „O boże…” Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów, gdy
niespodziewanie do jadalni wparował Chris… „Kurwa!”
zawyłem w myślach, gdy oboje szybko się od siebie odsunęliśmy.
- Przepraszam… Telefon z pracy – mężczyzna uśmiechnął
się w moją stronę. – To na czym stanęliśmy?
Spojrzałem na Jane. Znów delikatny rumieniec zawitał
na jej twarzy. „Urocze…”
- Zaniosę to.
Włożyła na tacę talerze i powolnym krokiem, ostrożnie
udała się do kuchni. Z daleko podziwiałem z jaką gracją się poruszała. „Coś zdecydowanie jest ze mną nie tak…”
- Może byśmy tak…
Nie wiem co mówił. Moich myśli wciąż nie przestawała opuszczać
dziewczyna. „Jego dziewczyna”
przypomniała mi ta cholerna podświadomość. Dziewczyna, która w zaledwie dzień zawładnęła
moim umysłem niczym najlepszy narkotyk na rynku. Na każde wspomnienie jej
ciała, ust, oczu, cały dygotałem. „Miłość…”
Nie miałem nad tym najmniejszego wpływu. „Miłość…”
Zakochałem się…
awww Harold ty zakochańcu *_*
OdpowiedzUsuńuwielbiam tego bloga :)
I czekam nn :D
ten wspaniały ^^
całujee Lolaa ;*
Dziękujemy Ci za cudowne słowa :*
UsuńPozdrawiamy!
Milena & Maria^^
Fantastyczne, tylko tak dalej
OdpowiedzUsuńDziękujemy!
UsuńZdecydowanie dosięgła Harry'ego strzała Amora... I jakoś nie wydaje mi się, że Jane bardzo obce jest to uczucie... Niewiele brakowało ;) I to pod nosem Chrisa, który swoją drogą jak na razie jest prawie wzorem chłopaka. Prawie...
OdpowiedzUsuńKolacja wyjątkowo udana i to nie tylko dla bohaterów, ale także dla mnie... Idealnie to opisałyście :)
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na więcej. Póki co zastanawiam się, co też w końcu zburzy tą sielankę...
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
@KateStylees
Bardzo starałyśmy się przedstawić tą kolację jak najlepiej. Nawet mi się podobała, a ja jestem strasznie krytycznym człowiekiem, zwłaszcza do swojej "twórczości"
UsuńPozdrawiamy! :)