wtorek, 19 marca 2013

04


Jeszcze raz poprawiłem moją śnieżnobiałą koszulę wraz z szarym, rozpiętym płaszczem i wcisnąłem przycisk dzwonka. Słychać było, jak po całym domu rozlega się jego melodyjny dźwięk. Jeszcze chyba nigdy się tak bardzo nie denerwowałem. „A jak palnę jakąś głupotę?” Normalnie jakbym właśnie miał poznawać przyszłych teściów, a to przecież tylko spotkanie z nowymi znajomymi. Mokre ręce wytarłem o swoje ciemne jeansy. Próba uspokojenia oddechu i nierytmicznie bijącego serca niestety nie powiodła się. „Dam radę, przecież to tylko Jane.” I Chris oczywiście.
Po pary sekundach, które wydawały się być długie niczym godziny, usłyszałem zbliżające się ciężkie kroki. Wziąłem jeszcze kilka głębokich westchnięć. „Wdech, wydech, tylko nie zapomnij o oddychaniu.”
- Cześć, Harry – drzwi się otworzyły i wyłoniła się postać niedawno poznanego mężczyzny. – Wejdź.
- Cześć – powiedziałem nieco drżącym głosem, wchodząc do mieszkania.
Już u progu w moje nozdrza uderzyły jakieś przepiękne zapachy. Jak zgaduję dochodziły z kuchni. W powietrzu unosiła się również delikatna woń słodkich kobiecych perfum. „Playboy…” Zdjąłem z siebie zewnętrzne odzienie i odwiesiłem na wieszak.
- W tę stronę. – Chris dłonią wskazał kierunek, w którym obaj się udaliśmy.
Myślałem, że ten korytarz nie ma końca. „Albo ja się tak wlecze…” Na beżowych ścianach było mnóstwo różnych zdjęć. Na każdym była uśmiechnięta Jane z Chrisem. Jak się przytulali, całowali. W kilku słowach ujmując nie szczędzili sobie czułości. „I znów to dziwne uczucie” pomyślałem, gdy coś spowodowało niespotykane wcześniej uczucie w brzuchu. „Motylki?” Na pewno nie…
W końcu weszliśmy do przestrzennego salonu. „Całkiem przytulnie.” Pomieszczenie utrzymane było w barwach wściekłej czerwieni i ciemnego brązu. Gdzieniegdzie na ścianach była tapeta w odcieniach bieli i srebra. Krwisty dywan idealnie współgrał z kasztanowymi meblami i  stołem wraz z krzesłami. Czerwona zastawa dopełniała wszystko. Całe pomieszczenie było świetlone jedynie świecami stołowymi w tym samym kolorze co naczynia, ustawionymi na szarym świeczniku. „Miło.”
Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić zza ściany, zgaduję, że z kuchni, wyłoniła się kolejna znajoma mi postać. „Piękna postać!” Na czarnej koronkowej sukience miała dodający jej uroku kolorowy kuchenny fartuszek. Ciemne włosy upięte w wysokiego kucyka delikatnie łaskotały ją po karku. Niesforne kosmyki wysunięte zza ucha przeszkadzały jej, więc poprawiała je dłonią. Wyglądała… aż brak słów. „Seksownie?”
- Witaj, Harry – dziewczyna podeszła do mnie i przytuliła na powitanie, a mi serce omal nie wyskoczyło z piersi.
- Cześć, Jane. Masz bardzo ładny fartuch.
Spojrzała na swój strój, po czym podniosła głowę i znów mogłem usłyszeć jej melodyjny śmiech. I te urocze rumiane policzki. „Mówią, że nie ma ideałów… a ja właśnie widzę jeden.”
- Oh, dziękuje – uśmiechnęła się – Proszę usiądź. Zaraz przyniosę kolację.
Posłała mi przyjazne spojrzenie i już po chwili zniknęła w kuchni.
- No, Harry… - zaczął Chris siadając na miejscu naprzeciwko mnie. – Czym się zajmujesz?
„Serio? Nie wie kim jestem?!” powiedział kpiąco głos w mojej głowie. Muszę przyznać mu rację. Jestem jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób na świecie, a on się pyta, czym się zajmuję? To było nieco dziwne, ale z drugiej strony nie każdy musi mnie znać. „A może to i lepiej?”
- Ja jestem muzykiem – uśmiechnąłem się do niego. – Należę do zespołu, One Direction. Koncertuję razem z czwórką moich przyjaciół.
- O, naprawdę? Wybacz, ale nie słyszałem o was – mówił lejąc do lampek czerwone wino.
- Dzięki – szepnąłem, gdy podał mi jeden z kieliszków z alkoholem.
Od razu upiłem łyk, by się trochę rozluźnić. Wciąż czułem się niezręcznie. Zwłaszcza w obecności Chrisa. „Ciekawe dlaczego…”
- Nic nie szkodzi. Sporo ludzi nas nie rozpoznaje. Dużo brakuje nam do Rolling Stones.
Zaśmiał się i skosztował cieczy, ze swojej lampki.
- A ty? Czym się zajmujesz?
- Pracuję w pobliskiej kancelarii. Jestem prawnikiem, więc jeśli będziesz szukał jakiejkolwiek porady prawnej, służę pomocą.
Naszą krótką wymianę zdań przerwała Jane wchodząca do pomieszczenia. Poderwałem się szybko, by pomóc dziewczynie z ogromną tacą, którą niosła. „Przy niej Jane wydawała się być taka drobna.” Powoli ująłem naczynie i tak jak sądziłem, ważyło chyba z dobre pięć kilogramów. To jak ona je w ogóle podniosła?
- Dziękuje – cichutki szept wydobył się z jej czarujących ust, które z każdą kolejną chwilą kusiły mnie coraz bardziej.
Odstawiłem ją na stół i zająłem swoje miejsce. Dziewczyna odkryła pokrywę, a moim oczom ukazało się chyba z dziesięć porcji ogromnych tacos. „Dobrze, że nie ma z nami Nialla” zaśmiałem się w myślach.
- Mniam… - wymsknęło mi się, gdy poczułem zapach dania rozchodzący się po pomieszczeniu.
- Częstuj się – Chris wziął od razu potrójną porcję. – Smacznego.
Jane niepewnie usiadła obok swojego chłopaka i nałożyła sobie jedną porcję. Przez chwilę patrzyłem ze smakiem na potrawę, aż w końcu i jak wziąłem sobie taco, i zacząłem je smakować.


- Dziękuje… Już więcej nie zmieszczę – oparłem się o oparcie krzesła, głaszcząc się po brzuchu. – Naprawdę było przepyszne. Nigdy w życiu nie jadłem czegoś tak pysznego.
Kątem oka widziałem, jak policzki Jane przybrały kolor mocnego róży pod wpływem mojego komplementu. Podniosła wino do ust i skonsumowała. Nie wiem dlaczego, ale w jej wykonaniu było to takie… podniecające. „Boże, o czym ty myślisz, Styles!” Jej wargi zaczynają doprowadzać mnie do istnego szaleństwa. A ona jakby na złość jeszcze oblizywała je ze smakiem. „Nie kuś losu, Jane.”
- Ja również już nic w siebie nie włożę – westchnął Chris śmiejąc się pod nosem.
- Odezwał się ten co zjadł połowę tego, co było na tacy – teraz to ja śmiałem się z niego.
Podczas posiłku zdążyliśmy się trochę poznać. Są naprawdę miłymi ludźmi. „Janie…” Mogę się cieszyć, bo moimi sąsiadami się jest jakaś para staruszków. Będzie z kim imprezować.
Po jadalni rozszedł się dzwonek telefonu. „Olly Murs? A my nie? Serio?!”
- Przepraszam, muszę odebrać.
Chris spoglądając na wyświetlacz swojego telefonu odszedł do innego pokoju, by w spokoju porozmawiać z osobą dzwoniącą. Przez chwilę Jane wydawała się być lekko zawstydzona, ale w końcu przemówiła.
- To może ja posprzątam – poderwała się z miejsca.
- Pomogę ci.
Jeszcze nigdy tak ochoczo nie podejmowałem się obowiązków domowych, ale teraz to co innego. „Wiadomo dlaczego.” Gdy miałem chwycić jeden z pustych talerzy, Jane w tym samym momencie wyciągnęła drobną ręką w jego kierunki. Nasze dłonie się spotkały. „Coś niesamowitego…” Czułem jakby prąd przeskakiwał między nami w miejscu, gdzie nasza skóra delikatnie się stykała. Gwałtownie podniosłem głową w stronę tej pięknej twarzy. Tęczówki o kolorze jamajskiego błękitu przeszywały mnie na wskroś. „Jak gdyby zaglądała prosto w moją duszę, moje serce…” Zatonąłem w nich. Czułem jak pochłaniają mnie całego. Tonę. I nie chcę żadnej pomocy. Nie chcę, aby ktokolwiek mnie ratował przed odpłynięciem w głąb tego cudownego oceanu.
Łagodne muskania jej skóry powodowały dziwne dreszcze i ciarki na ciele. Kształtne, czerwone usta, aż prosiły się o pocałunek. Powoli przybliżałem się do jej twarzy, właśnie z tym zamiarem. „O boże…” Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów, gdy niespodziewanie do jadalni wparował Chris… „Kurwa!” zawyłem w myślach, gdy oboje szybko się od siebie odsunęliśmy.
- Przepraszam… Telefon z pracy – mężczyzna uśmiechnął się w moją stronę. – To na czym stanęliśmy?
Spojrzałem na Jane. Znów delikatny rumieniec zawitał na jej twarzy. „Urocze…”
- Zaniosę to.
Włożyła na tacę talerze i powolnym krokiem, ostrożnie udała się do kuchni. Z daleko podziwiałem z jaką gracją się poruszała. „Coś zdecydowanie jest ze mną nie tak…”
- Może byśmy tak…
Nie wiem co mówił. Moich myśli wciąż nie przestawała opuszczać dziewczyna. „Jego dziewczyna” przypomniała mi ta cholerna podświadomość. Dziewczyna, która w zaledwie dzień zawładnęła moim umysłem niczym najlepszy narkotyk na rynku. Na każde wspomnienie jej ciała, ust, oczu, cały dygotałem. „Miłość…” Nie miałem nad tym najmniejszego wpływu. „Miłość…” Zakochałem się…

6 komentarzy:

  1. awww Harold ty zakochańcu *_*
    uwielbiam tego bloga :)
    I czekam nn :D
    ten wspaniały ^^
    całujee Lolaa ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Ci za cudowne słowa :*
      Pozdrawiamy!

      Milena & Maria^^

      Usuń
  2. Fantastyczne, tylko tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie dosięgła Harry'ego strzała Amora... I jakoś nie wydaje mi się, że Jane bardzo obce jest to uczucie... Niewiele brakowało ;) I to pod nosem Chrisa, który swoją drogą jak na razie jest prawie wzorem chłopaka. Prawie...
    Kolacja wyjątkowo udana i to nie tylko dla bohaterów, ale także dla mnie... Idealnie to opisałyście :)
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na więcej. Póki co zastanawiam się, co też w końcu zburzy tą sielankę...
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)

    @KateStylees

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo starałyśmy się przedstawić tą kolację jak najlepiej. Nawet mi się podobała, a ja jestem strasznie krytycznym człowiekiem, zwłaszcza do swojej "twórczości"
      Pozdrawiamy! :)

      Usuń